niedziela, 27 marca 2011

Londyn 26.03.2011

Według ostrożnych szacunków 300 tys. a wg. niektórych źródeł nawet pół miliona ludzi protestowało przeciwko polityce cięć angielskiego rządu. Nic w tym dziwnego skoro ktoś kładł się spać w karaju, w którym jednym z popularniejszych zawodów jest robienie dzieci i traktowanie tego jako praca na pełny etet, żyjąc do końca swych dni z rozbudowanego do granic możliwości socjalu,  a budzi się w kraju gdzie o dziwo trzeba pracować, gdzieś tam, coś tam nawet zapłacić, czy zrobić cokolwiek pożytecznego. Jestem ciekawy jak wyspiarze sobie poradzą z dziesiątkami czy setkami tysięcy nieudaczników wszystkich ras i wyznań którzy chcieliby podjąć jakąkolwiek pracę. Mają w końcu wewnętrzną europejską imigrację u siebie, Polacy, Czesi, Słowacy i reszta europy "B" już dawno zajęła wszystkie wakujące posady i coś mi się wydaje, że łatwo ich nie odda. Chyba że grzecznie (lub nie) zostaną z wysp wypieprzeni. Głownie poharcowali anarchiści i antyglobaliści, którzy często przy takich masówkach lubią się pokazać i zdemolować kilka witryn. Ponieważ nie są przez "poważne media" uznawani za szkodliwych w jakikolwiek sposób, co kilka miesięcy generują straty rzędu kilkuset tysięcy € w  większych miastach świata. Jak zwykle nic z tego nie wyniknie, a studenci i tak zapłacą więcej. W zależności od zaproponowanych przez rząd rozwiązań w sektorach związanych z tworzeniem nowych miejsc pracy i aktywizacją zawodową "wiecznie bezrobotnych" możemy spodziewać się co jakiś czas kolejnych protestów. Moim zdaniem prztyczek w nos dla socjalistów wszelkiej maści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz